19/08/2015

(Nie)Rodzicielskie podejście

Zdarza się wam przeklnąć przy dziecku? Krzyczeć? Kłócić się z drugą osobą? Przyznam, że czasami się przydarzyło.

Teraz, wyobraźcie sobie sytuację, że jesteście świadkami takiego oto zachowania:
Matka z czteroletnim dzieckiem i mężem są w parku. Nagle, ni z gruszki ni pietruszki, podbiega do niego ośmiolatek i wyzywa je od najgorszych, moment później, lecą w waszą stronę kamienie. Nieopodal stoi ojciec niegrzecznego chłopca. Nie reaguje. Nie przeprasza za jego zachowanie. Po oburzeniu z waszej strony, wrzeszczy na ośmiolatka, jak opętany, nie szczędząc przy tym przekleństw, od których więdną uszy.

Czy dla was nie byłaby to ewidentnie wina rodzica? Czy winilibyście za takie zachowanie chłopca?

Ja znam odpowiedź.

Dla dziecka, rodzice są lub być powinni wzorem do naśladowania. Od początku uczy się ono rozróżniać, czym jest dobro, a czym zło. Dla niego, rodzice to cały świat, bierze z nich przykład i potrzebuje od nich wsparcia w rozwoju. Co, jeśli ta równowaga jest zachwiana? Kiedy rodzice, zamiast dziecko wspierać, wyżywają się na nim? Jakie to wiąże ze sobą konsekwencje?

Czytałam mnóstwo wypowiedzi pod postem, który opisywał tą sytuację. Większość ludzi, nie zważając na nic, pisało, że policzyłoby się z dzieckiem. Obwiniali je za to karygodne zachowanie. Posypały się komentarze o sposobach, dzięki którym, mieliby wybić dziecku z głowy wulgaryzmy i agresje, typu: podtopiłabym go w fontannnie, dostałby plaskacza w twarz, sam rzuciłbym w niego kamieniem. Co się dzieje z tymi ludźmi?!

Czy nie lepiej byłoby zgłosić rodzica do opieki społecznej za sprawowanie nieodpowiedniej opieki nad dzieckiem?! Tak, żeby ktoś w końcu zrobił z ojcem porządek. Owszem, o zaistniałą sytuację odpowiada ojciec w samej osobie. Zapewne i matka, skoro pozwala na takie zachowanie wobec swojego dziecka. To karygodne.

Nikt nie ma prawa traktować dziecka w wyżej wymieniony sposób! Dlaczego, ktokolwiek miałby myśleć o robieniu krzywdy dziecku, któremu ktoś już ją wyrządza od dawna? Co się do cholery dzieje??

Przynajmniej, wiem, dlaczego takich sytuacji przybywa. Przez nie-rodzicielskie, bestialskie podejście i rodziców i społeczeństwa!

Ta sytuacja nigdy nie miałaby miejsca, gdyby dziecko znało granice. Gdyby tylko rodzice zajęli się porządnie wychowywaniem, a nie karceniem. Nie wrzaskiem, a prawdziwą rodzicielską przyjaźnią. O czym mowa? O psychologicznym podejściu do dziecka.; zasadzie kija i marchewki. O współpracy, wyznaczaniu granic, uczeniu dobra. Gdzie podziały się prawdziwe wartości? Gdzie podziała się rodzicielska miłość? Gdzie, do jasnej ciasnej, są osoby, które wiedzą, co wolno, a czego nie? Bez agresji, przemocy?

Tracę powoli wiarę w ludzi. W to, że następne pokolenie zostanie wychowane, jak należy. Boję się o przyszłość mojego dziecka, bo gdy trafi na takie dziecko, będzie ciężko mi cokolwiek wyegzekwować. Boję się złego wpływu na wychowanie mojej córki ze strony innych dzieci, które tak traktowane przez swoich rodziców, nie są w stanie prawidłowo funkcjonować w swoim środowisku.

Nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz, jestem świadkiem podobnych zdarzeń. Czy to w parku, szkole, przed domem lub choćby w postach na forach. Słyszałam już zbyt dużo obelg w stronę dzieci. Niewinnych, małych. Szarpanie, wyzywanie. Nawet bicie ich w publicznym miejscu. Co gorsza, inni nie reagują. To straszne.

A wy jakie macie odczucia? Czy sądzicie, że nasze dzieci w przyszłości sobie poradzą? Jaki wpływ na nie będą mieli rówieśnicy nauczeni patologii, jako normalności od najmłodszych lat?

Mieszkam w mieście, w którym mnóstwo jest ludzi wprost nieproporcjonalnych do normalności, nie nadających się do bycia rodzicami. Tworzą się tu gangi. Dzieci wykorzystywane są do sprzedaży narkotyków, rozbojów. Chciałabym to zmienić, ale już chyba się nie da. Trzeba będzie stąd uciec.

0 comments:

Post a Comment