09/02/2015

Słów kilka od świrka

Mieszkam w Wielkiej Brytanii właściwie od kiedy tylko pamiętam. Nie zdążyłam poznać Polski od tej gorszej strony. Mówię tu o urzędach i ogólnie biurokractwie. Teraz znam ją z opowiadań, tego, co pamiętam i widziałam, z tego, co obejrzę w necie.
Co dało mi UK? Rodzinę, godne życie i ogrom możliwości. Prawdopodobnie, gdyby nie moi rodzice, pewnie nie miałabym takich perspektyw, jak tutaj. Aczkolwiek, niewiadomo, co wymyśliłabym, żeby normalnie funkcjonować. Należę do kombinatorów, więc może dałabym radę. Dobra, nie ma co gdybać.

Za co lubię Anglię?
- Luźne podejście do życia.
- Nikt się nie wpierdziela w czyjeś życie.
- Wszechobecny uśmiech (nieraz szyderczy, często i nieszczery, ale jest).
- Język, który prostszym być nie może. Bo kto w języku polskim powie do ciebie: Ślij ten list do Paweł. Paweł śle wracać do ty. ;-)
- Prostota załatwiania spraw w urzędach, telefonicznie, przez internet i/lub listownie. Często-gęsto zawodzi, a nóż coś zgubią (ups! przez "przypadek"), żebyś wysłał im tysiąc razy jedyny oryginalny egzemplarz swojego dowodu osobistego.
- To, że nawet, jeśli jesteś w podbramkowej sytuacji, jakoś z niej wybrniesz z pomocą państwa. Mogą olać, nie muszą.
- To, że uczy nas, jak być walecznym. Tak, urzędy dają nam naukę spadania na drzewo, a trzeba jakoś o swoje się dopominać.
- Równy start. Może nie dla wszystkich. Ale dla mnie, owszem.
- Wszyscy są na "ty". No chyba, że chodzisz do szkoły podstawowej/średniej.
- Łatwy dostęp do ogromu produktów. Możliwe, że mieszkałam w zatęchłej dziurze w Polsce i dlatego mi się wydaje, że tutaj jest mnóstwo produktów, do wyboru do koloru.
- Każdy może z łatwością otworzyć swój biznes. Przez internet. W 10 minut. A żeby było tego mało, na początku nie trzeba tego zgłaszać. Jeśli założysz działalność teraz, możesz zgłosić to dopiero w październiku 2015. Ot co!

Czego nie lubię w Anglii?
- Ostatniej nagonki na Polaków i resztę z krajów członkowskich EEA.
- Olewajstwo, ignorancja, zero zainteresowania historią i geografią. Uważam, że winny jest system szkolnictwa, bo kto widział, żeby dziecko miało do wyboru taniec zamiast historii, naukę gotowania, jako zamiennik geografii??
- Trzeba walczyć o swoje. Ci, którzy tutaj mieszkają od lat, wiedzą, o czym mówię. Patrzenie na obcokrajowca z góry jest wszechobecne.
- Jedzenie. Nie lubię angielskiego jedzenia, ich wypieków. Czasami zrobię swoją wersję 'full english breakfast' albo ich 'pastry', ale typowo angielskiego nie potrafię przełknąć. Ach! To tylko ja. Nie każdy musi mieć taki smak.
- Internet, prędkość łącza, zasięg. Uważam, że są 100 lat za Afryką, ale co ja tam wiem. Mieszkam przecież w oborze, jak wychodzę na 'miasto' jestem dalej w kartoflisku, itp.
- Ceny mieszkań w porównaniu do zarobków. To jest główna przyczyna, dla której tyle osób z dziećmi mieszka na pokojach w Londynie. Nie dziwię się, że tak robią. Dziwię się, że nie uciekają od Londynu z daleka ;-)
- Zbyt szybki tryb życia. Wstajesz rano w poniedziałek do roboty, kładziesz się spać, a tu już niedziela..
- Trzeba płacić ogromne rachunki za wodę. Przyczyną tego jest wcześniejsza nieoszczędność Brytyjczyków. Teraz jest na to sposób. Masz drugą połówkę? Bierzesz prysznic z nią. Ups! To chyba nie najlepszy pomysł... IF YOU KNOW WHAT I MEAN :D
- 2 krany w łazience, kuchni, WSZĘDZIE. Ajć... Zapomniałam. Przyjechali Polacy, trza się dostosować ;-)
- Jakość miejsca zamieszkania. Co mam na myśli? Większość domów, które tutaj widziałam, przemaka wilgocią, pleśń, myszy i pluskwy to części goście. Bo lepiej zrobić tanio, na odwal się, żeby spłacać takiemu landlordowi mortgage, a on już rączki zaciera, bo kolejnych naiwniaków złapał.
- Agencje pracy, nieruchomości. Za dużo tego. Dosyć, że agencje rekrutacyjne zaniżają zarobki, to tak długo trzymają swoich pracowników, jak długo można sączyć z nich kasę, a o kontrakcie można zapomnieć. Agencje nieruchomości biorą kasę za nic, wciskają kit, a później ty nie masz pieniędzy na przeprowadzkę. Bo kto to widział, żeby prywatny landlord brał od lokatora £400 na sprawdzenie, czy będzie wypłacalny?

Jak o czymś jeszcze pomyślę, dam znać. A w międzyczasie, zapraszam do kolejnych postów. Będzie się działo.

Pozdrawiam!

NIEKRETYNKA

4 comments:

  1. Fajny początek. Malutkie sprostowanie - firmę zgłaszasz najpóźniej do 3 miesięcy od rozpoczęcia działalności. Najlepiej od razu, lub z chwilą osiągnięcia pierwszego "obrotu". Pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. https://www.gov.uk/self-assessment-tax-returns/deadlines

    ReplyDelete
  3. Dziewczyna klnie jak szewc, pisanie jej nie wychodzi nie jest to ani mile ani przyjemne w czytaniu. A firme nalezy zglosic najpozniej do 3 miesiecy od jej powstania :D

    ReplyDelete
  4. Prosze wejsc na link w komentarzu powyzej.

    ReplyDelete