10/02/2015

Co mówi o nas wujek Google?

Ten artykuł jest mojego autorstwa. Znalazł się na portalu Interia360 kilka lat temu ;-)

Z ciekawości przepytałam wujka Google, co sądzą o nas przedstawiciele innych narodowości. Już w propozycjach pod paskiem wyszukiwarki znalazły się dwie cechy charakteru, z których na pewno nie bylibyśmy dumni, jeżeli okazałyby się prawdą (Polish people are dumb and slow).

Dla przeciętnego Amerykanina jesteśmy głupi i powolni. W latach 60. powstało wiele kawałów na temat Polaków. Czytając je i słuchając, oceniłam, że większość z nich nie ma nawet najmniejszego sensu. Żarty o naszych rodakach pojawiały się także często w amerykańskich programach telewizyjnych, prezenterzy używali najczęściej określenia "Pollack".

Dla przykładu podam jeden z nich: "A Pollack stepped in a cow pie and started crying. He thought he was melting", co znaczy: "Polak wszedł w krowi placek i zaczął płakać i myślał, że się rozpuszcza".

W  jednym ze spektakli teatralnych, pt. "A Streetcar Named Desire", główna bohaterka, Stella, przestrzega przyjaciółkę przed swoim mężem, który jest Polakiem. Później dodaje, że osoba tej narodowości jest jak Irlandczyk, ale nie tak pewna siebie. Wiadome jest, że Amerykanie nienawidzili Irlanczyków za ich "głupotę" i "wyniosłość", co dodaje żaru do ognia.

Polacy odpowiedzialni za zamieszki?

W Wielkiej Brytanii, dowcipy o Polakach nie są aż tak powszechne. Oczywiście Brytyjczycy dają się ponieść stereotypom, a także pałają do nas nienawiścią za fakt, iż (według nich) zabieramy im pracę i counsilowskie domy. Teraz po zamieszkach w Londynie i innych większych miastach UK, w Google pojawiła się propozycja: "Polish people are responsible for riots".

W tym nie można się doszukać prawdy, ponieważ niewielu Polaków brało w nich udział, wręcz przeciwnie. Kiedy brytyjscy 14-latkowie biegali po ulicach z pałkami bejsbolowymi, polskie dzieci grzecznie spały w łóżeczkach, a dorośli oglądali przerażeni wiadomości.

"Prawdziwy" portret Polaka

Kilka lat temu, w jednej z brytyjskich gazet pojawiła się "wiadomość" o tym, że Polacy jadają kaczki i łabędzie w Londynie (najczęściej pod pałacem Buckingham). Informacja stała się tak głośna, że trudno było się odgonić od ciekawskich Anglików, którzy na cynk, że jestem Polką, wypytywali mnie o to, jak te ptaki smakują i czy ciężko się je przyrządza.

W następnych miesiącach, w brytyjskich gazetach, pojawiały się artykuły, które psuły nam opinię. Niesłusznie, ale za to z fajerwerkami i dominem. Każdemu obijały się o uszy bzdety, jakie siały The Sun, The Mirror i inne, antymigracyjne gazety.

Niemieckie poczucie humoru

Niemcy pałają taką samą nienawiścią do Polaków jak i Amerykanie. Także i u nich powstało dużo kawałów na nasz temat i oczywiście wspomina się o nas w wiadomościach i programach telewizyjnych w bardzo niewygodnym świetle.

Amerykanie i Niemcy przestali w pewnym stopniu zwracać na nas uwagę. Może to i dlatego, że Polaków jest u nich teraz o wiele więcej niż w latach 60. czy 70.

My, można by powiedzieć, mamy migrację we krwi. Wszędzie nam lepiej, ale nie w Polsce. Powoli wtapiamy się w tło, w krajach, w których się osiedliliśmy. Z pokolenia na pokolenie nasza populacja się wymazuje. Przecież wiadomo, że większość mieszkańców Wielkiej Brytanii tak naprawdę nie ma korzeni brytyjskich, a w USA przypuszcza się, że aż u 90 proc. obywateli płynie polska krew! Dlaczego Brytyjczycy i Amerykanie mieliby nienawidzieć swoich przodków?

0 comments:

Post a Comment